W 2012 roku podjęliśmy odważną decyzję. Zrezygnowaliśmy z dobrze prosperującej firmy, aby z rodzinnych Mazur przenieść się nad brzeg Bałtyku i stworzyć własny park rozrywki od podstaw.
“Leonardia” – taka powstała nazwa tego miejsca, które otworzyło swe podwoje w maju 2013 roku.
Znajomi od początku mówili, że to szaleństwo. Ale my zawsze kochaliśmy aktywny wypoczynek. W trakcie rodzinnych wakacji na Litwie i Łotwie brakowało nam miejsca, gdzie mogliby się bawić razem. Dużo zwiedzaliśmy i w Wilnie nasza córka spytała : ” Długo jeszcze będziemy zwiedzać te kościoły?” . Chcieliśmy znaleźć miejsce gdzie moglibyśmy calą trójką ciekawie spędzać czas na wspólnej zabawie. Oczywiście nie znaleźliśmy nic ciekawego. Wtedy postanowiliśmy sami stworzyć takie miejsce. Początkowo nie planowaliśmy gier z całego świata, ale cel był jednoznaczny – park, gdzie dzieci, rodzice i dziadkowie będą się integrować, bawiąc się razem.
Przypadkiem trafiliśmy na szkic starej gry stołowej wraz z jej zasadami. Zrodził się pomysł stworzenia czegoś w duchu przeszłości. To napędziło lawinę. Odkryliśmy na nowo postać Leonarda da Vinci, którego umysł zachwyca nas do dziś. Z tego narodziła się nazwa “Leonardia”.
Pierwotnie planowaliśmy zostać w rodzinnych Mazurach, jednak w trakcie poszukiwań trafiliśmy na Krupy, blisko Darłowa. Zdjęcia działki robiły wrażenie, był też dom, w którym mogliśmy zamieszkać i zrobić pracownie. Spakowaliśmy dobytek, sprzedaliśmy nasz wychuchany domek po dziadkach i w środku zimy przejechaliśmy pół Polski. Ale po przyjeździe na miejsce okazało się, że dom wymaga poważnego remontu. Nie było prądu, ogrzewania, wszystkie instalacje były w koszmarnym stanie, podłoga była klepiskiem, a ściany zamarzły do połowy. Ale nie było już odwrotu. Przez chwilę koczowaliśmy u sąsiadów, za co jesteśmy bardzo wdzięczni. W tym czasie przystosowaliśmy jeden pokój do egzystencji. Mycie w misce, spanie przy kominku i brak toalety – naprawdę cofnęliśmy się do średniowiecza! Ale chcieliśmy tworzyć i to jakoś trzymało nas przy życiu.
Szukając informacji o starych grach, internet okazał się bezużyteczny. Znaleźliśmy inspirację w książkach Wojciecha Pijanowskiego, który co prawda opisał tylko kilka modeli ale zachęcał do kreatywności w grach. Postanowiliśmy więc oprzeć się na własnej wyobraźni i tworzyć gry sami, na podstawie własnych interpretacji szczątkowych danych.
Każda gra w “Leonardii” jest unikalna, wykonana z drewna, starannie polerowana i pokryta naturalnymi bejcami i woskami. W momencie otwarcia parku było 83 gry, a ich liczba stopniowo wzrastała. Proces budowy jednej gry zajmuje od jednego do dwóch tygodni, chociaż proces twórczy i testowanie rozwiązań to czasem kilka miesięcy.
Wciąż pracujemy nad rozwojem “Leonardii”, dodając nowe gry, wynalazki i machiny. Jesteśmy dumni z tego, co udało nam się stworzyć z połączenia marzeń, pasji i szaleństwa.
Mirosława i Dariusz Sendal.
P.S. Największym i najukochańszy motorem do realizacji tego szaleństwa była nasza córka Luiza. To dzięki jej szczerości powstała Leonardia. Nasze drugie dziecko.